Anonim, Próba zamachu na króla Zygmunta III Wazę przez Michała Piekarskiego w 1620, 1699 |
Zamachowiec zadał dwa ciosy czekanem, raniąc króla w plecy i powodując powierzchowne zadrapania prawej części twarzy. Został powstrzymany przez nieliczną świtę królewską. Szczególnie zasłużyli się marszałek nadworny koronny Łukasz Opaliński, który osłonił króla własnym ciałem, oraz królewicz Władysław, który ciął Piekarskiego szablą w głowę.
Śledztwo z wykorzystaniem tortur w celu ujawnienia ewentualnych wspólników nie wyjaśniło przyczyny zamachu. Zeznania zamachowca stały się źródłem powiedzenia pleść jak Piekarski na mękach oznaczającego gadać bzdury, mówić od rzeczy. Jedną z poszlak było wcześniejsze pozbawienie Piekarskiego praw do zarządzania swoim majątkiem i ustanowienie na nim sądowej kurateli jako niepoczytalnego, za co chciał zemścić się na królu. Wieść o zamachu wywołała wielkie oburzenie wśród szlachty, która szczyciła się brakiem w historii Polski królobójców. Wobec pogłosek, że mógł to być zamach tatarski, król kilkakrotnie musiał pokazać się publicznie aby uspokoić sytuację.
Michał Piekarski został osądzony przez sąd sejmowy (właściwy dla sądzenia obrazy majestatu) i stracony publicznie w Warszawie. Miejscem straceń było wówczas tzw. Piekiełko, które znajdowało się u wylotu ulicy Piekarskiej na Podwale, w międzymurzu. Na szafocie rozpoczęto od publicznych tortur, gdzie m.in. obcięto mu dłoń (gdyż ośmielił się ją podnieść na króla), a następnie zgodnie z sentencją wyroku: czterema końmi ciało na cztery części roztargane, a obrzydłe trupa ćwierci na proch na stosie drzew spalone zostaną. Na koniec proch, w działo nabity, wystrzał po powietrzu rozproszy.
Zamach przyczynił się do wzmocnienia bezpieczeństwa króla poprzez wybudowanie ganku łączącego prezbiterium kościoła św. Jana z Zamkiem Królewskim, na rogu Kanonii i Dziekanii.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz